Przebudzałam się w nocy co chwilę. Skręcona kostka, która boli z dnia na dzień coraz bardziej, zamiast ustępować. Przewracałam się z boku na bok. Po głowie chodziła mi jeszcze moja wczorajsza rozmowa z ojcem. Jakim cudem poznałam go tak szybko, przypadkiem, że, powiedziałam mu tak szybko, że jestem jego córką? Sama sobie dziwię, że mu to powiedziałam. Z jednej strony się cieszyłam, że go poznałam, że mnie nie wyśmiał, a z drugiej byłam wściekła, ale na moją... Mamę, że nic mu nie powiedziała o moim istnieniu, że będzie ojcem. Ale to nie pora na to przecież... Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, była godzina ósma. Postanowiłam zostać dziś w domu, tylko pięć lekcji, nic ciekawego. Nie miałam w ogóle na to siły...Wstałam. Poszłam do łazienki, lekko stając na lewej nodze.
- Aua, aua, auaa... - mówiłam cicho, za każdym razem kiedy stanęłam na lewej nodze.
Weszłam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę, i ubrałam się. Delikatnie podkreśliłam swoje niebieskie oczy tuszem do rzęs, i eye linerem. Włosy spięłam w koński ogon. Wyszłam z łazienki, po czym skierowałam się od razu do kuchni, zrobiłam sobie płatki z mlekiem, które zjadłam w mgnieniu oka. W kuchni po chwili zjawiła się Kasia. Nie wiedziałam, że została w domu.
- Cześć. Nie idziesz dziś do pracy? - zapytałam. - Źle się czuję. Zostanę dziś w domu, dobrze?
- Mam kilka dni wolnego. Źle? A co ci jest? - zapytała patrząc na mnie. - Dobrze, dobrze.
- Ta kostka mnie strasznie boli. - westchnęłam cicho.
Kasia lekko zmarszczyła nos. Wyszła z kuchni, i wróciła po kilku minutach przebrana. Zjadła lekkie śniadanie.
- Pomożesz mi... - zaczęła. - Michał ma jutro urodziny, zrobimy coś dla niego, co? - uśmiechnęła się.
- Pewnie, a co chcesz zrobić?
- Nie wiem... Jakieś cicho na przykład...
- Ooo... - uśmiechnęłam się ukazując szereg śnieżno białych zębów. - Dobry pomysł.
Przygotowałyśmy potrzebne składniki na ciasto. Usłyszałam dzwonek do drzwi, Kasia poszła otworzyć. Usłyszałam kłótnie.
- Kasia kurde wpuść mnie na chwilę! - usłyszałam męski głos.
- Nie. - odparła stanowczo.
Wyszłam z kuchni, i skierowałam się ku drzwiom. Stał tam mój tata. Spuściłam wzrok, patrząc na ziemię.
- Musimy porozmawiać. Amelia... Na chwilę. - powiedział patrząc na mnie.
Podeszłam do nich. Spojrzałam na ciocię znacząco, po czym wyszłam, i zamknęłam drzwi. Uniosłam głowę do góry.
- Ta nasza wczorajsza rozmowa... - zaczął. - To mówiłaś prawdę? - zapytał.
- Tak...Jaki miałabym w tym interes, żeby kłamać?
- No racja... Myślałem o tym wczoraj, jak mi to powiedziałaś. Powinniśmy zrobić jakieś badania. Chcę mieć pewność... Rozumiesz?
- No dobrze. - odparłam cicho. - Tak, rozumiem.
- Dam ci jeszcze znać, co z tymi badaniami. - powiedział.
Spojrzał na mnie, po czym lekko się uśmiechnął. On wydawał się na prawdę bardzo fajny, przejął się tym. Nie wyśmiał mnie, tak jak ja myślałam.
- Coś jeszcze? - zapytałam.
- Nie, już wszystko. Przepraszam. - powiedział.
- Do widzenia. - odparłam krótko.
Zbiegł po schodach, ja odprowadziłam go wzrokiem, i weszłam do mieszkania.
- Jejuu...Amelia, co on chciał, hm?
- Nie ważne... - odparłam obojętnie.
Kasia drążyła dalej ten temat robiąc w międzyczasie ciasto dla Michała. Martwiła się, rzecz jasna, ale jakbym jej powiedziała, że chce zrobić te badania, nie zgodziłaby się. Kobieta się poddała. Nie mówiłam nic. Spojrzałam na zegarek, była godzina dwunasta. Usłyszałam znajomą mi piosnkę, weszłam do salonu, po czym wzięłam telefon do ręki. Dzwonił Kuba, nacisnęłam na zieloną słuchawkę, przyłożyłam komórkę do ucha.
- Cześć. - odparłam.
- Cześć kochanie. Masz dziś czas? Chciałbym się spotkać.
- Źle się czuję. Ale może na chwilę.
- Yhm... To będę za jakąś godzinę.
- Dobrze, czekam. Cześć. - rozłączyłam się.
[...] Po czterdziestu minutach przebrałam się. I usiadłam na kanapie oglądając razem z Kasią powtórkę serialu. Po dwudziestu minutach wyszłam z mieszkania, i zeszłam na dół, gdzie czekał już Kuba, opierając się o budynek. Podeszłam do niego powoli.
- Cześć. - uśmiechnął się, po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
- Heej. - posłałam mu delikatny uśmiech, po czym odwzajemniłam pocałunek.
- Przejdziemy się gdzieś?
- Hmm... - westchnęłam cicho. - Marudzę wiem, ale strasznie mnie ta kostka boli, nic nie ustępuje. Ale jeśli nie za daleko, to możemy się przejść. - popatrzyłam na lewą nogę, po czym zmarszczyłam lekko nos.
- Nie, nie daleko. Spokojnie. - uśmiechnął się.
Chwycił moją rękę, ruszyliśmy wolnym krokiem przed siebie, w kierunku jego domu.
- Ejj ja wiem gdzie ty idziesz. - powiedziałam z rozbawieniem.
- To dobrze, że wiesz. - ucałował mój policzek. - To wejdziesz na chwilę? Powiem ci, ze Dominik się za tobą stęsknił.
- Ooo Dominik... - powiedziałam z rozbawieniem. - Jak Dominik się stęsknił, to tak. - dodałam.
- Eeee... Mam być zazdrosny? - zapytał patrząc mi w oczy.
- Tak Kubusiu, tak. Dominik to fajny chłopak. Nie, nie raczej chłopiec... - puściłam mu oczko.
Weszliśmy do jego domu, zdjęłam kozaki, i kurtkę, po czym weszliśmy do jego pokoju. Rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu, na ścianie było przyklejonych kilka plakatów siatkarzy, i kilku piłkarzy. Usiadłam na krześle, i spojrzałam na młodego libero, z uśmiechem na twarzy. Do pokoju po chwili wpadł Dominik.
- Amelia! - krzyknął, po czym podszedł do mnie, z uśmiechem.
- Cześć Dominik. - uśmiechnęłam się do niego.
- Dobra Dominik uciekaj stąd. - powiedział Kuba.
- Ale... Ale czemu? - zapytał patrząc na Kubę, ze smutną miną.
- No weź Kubuś, na chwilę. - posłałam mu buziaka.
- Napijesz się czegoś? - zapytał.
- Cola, może być. - uśmiechnęłam się do niego.
- Przyjdę, i ma cię tu nie być. - powiedział patrząc na Dominika.
Przez chwilę rozmawiałam z chłopcem, opowiadał, co stało się dzisiejszego dnia u nich w przedszkolu, i takie tam. Po chwili do pokoju przyszedł Kuba. Dominik od razu wyszedł. Położył szklanki na biurku, po czym chwycił mnie za rękę. Wstałam, i usiadłam obok niego na łóżku.
- Powiedz mi... Pytał się ciebie m... Mój ojciec gdzie mieszkam? Był dzisiaj u mnie.
- Tak powiedziałem. Jest twoim ojcem, chce mieć z tobą jakiś kontakt, nie sądzisz?
- No tak. Tylko zapytałam. - westchnęłam cicho patrząc na chłopaka.
Kuba uśmiechnął się do mnie po czym mnie pocałował, jeździł ręką po moich plecach. Odwzajemniałam pocałunki. Położyłam się obok młodego libero, głowę ułożyłam na jego kolanach. Rozmawialiśmy. Byłam zmęczona, przymrużyłam oczy, po chwili już spałam.
SKOŃCZYŁAM! Taaadam. I jak podoba się choć trochę, jeśli tak, daj komentarz, nie podoba się, tez daj komentarz, i napisz co mam poprawić, w swoim pisaniu. Jakiś taki nudny ten rozdział. Myślę, że wszystko się jeszcze jakoś rozkręci. Następny rozdział, będzie raczej jutro. Potem będzie dłuższa przerwa, kończą mi się ferie, i w poniedziałek do szkoły ;( , wtedy nic nie będę pisać. Ale nadrobię, w piątek, sobotę, i niedzielę.
Komentujesz = Motywujesz : )) pozdrawiam, buziaki ;**
PS Trzymamy kciuki za Jastrzębski Węgiel, i gratulacje dla chłopaków z Resovii, trzy punkty lecą do Rzeszowa ;**
RESOVIA OLE <3 !
OdpowiedzUsuńfaajne, dłuuuugie ;d Jastrzębie hey nananana <3
i brawa dla Stocha za I miejsce <3 !
Koniec ferii, ja też. ;_; DLACZEGO? :C Rozdział jak zwykle suupeer, pozdrawiam! :* Justyna. c:
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńgenialne :3 jak zwykle :D czekam na kolejne rozdziały ^.^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zwykle
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial.
OdpowiedzUsuńP.S Kiedy nastepny rozdzial?
ciesze się ze trafilam na to opowiadanie! :) przez przypadek, ale jednak ^^
OdpowiedzUsuńOd początku wiedziałam, że Krzysiek jest ojcem Amelii, taka intuicja hihihi :)) ii Popiwczak, matulo... oni są świetna parą :)
Czekam na wiecej c;
Zapraszam też do siebie
http://przez-odleglosc.blogspot.com/ <3
cieszę cię ;-) no fakty intuicja Cię nie zawodzi ;3 jak znajdę trochę czasu to zajrzę ;d
Usuń